Z KIM NA IMPREZĘ?

Siedzę sobie dzisiaj w pracy, smuty jakieś takie… Dzwoni telefon. Koleżanka zaprasza mnie na grilla w sobotę. Odpowiadam, że jak najbardziej - z chęcią… Za kilka minut wpada sobie chłopina średnio urodziwy delikatnie mówiąc i prosi o skserowanie dowodu osobistego. Stary, zielony dowód, rozkładam pierwszą stronę z serią i numerem, następnie przechodzę do strony ze zdjęciem i danymi… Mimowolnie zerkam na nazwisko… i w tym momencie zaczęłam się krztusić… Jak byk widniało: Jan Chęcia (imię se wymyśliłam na okoliczność napisania posta, ale nazwisko zostawiam z przyczyn oczywistych).
No sorry, nawet gdybym była nie wiem jak zdesperowana, z tym Chęcią bym nie poszła na imprezę.